poniedziałek, 5 października 2009

Zwycięstwo? Ostatecznie i tak należy do Boga...

... a przecież to Bóg ma wygrać!!!

W bodajże ostatnim numerze "Gościa Niedzielnego", pan Cezary (ach ta moja pamięć do imion -dzięki Szemkel;)) Franciszek Kucharczak w "Tabliczce sumienia" pisał właśnie o przegranej, która ostatecznie jest zwycięstwem. Mówił o walce, o bitwach, jakie przyszło toczyć współcześnie chrześcijanom i o ich przegranych (głównie o "dziwnym", delikatnie mówiąc, wyroku sądu okręgowego w Katowicach, w sprawie A. T. vs. "Gość Niedzielny").
I niby przegraliśmy, bo przegrali wszyscy chrześcijanie (od rzymskich katolików, przez ich "greckich" braci, prawosławnych i ewangelików)... Jednakże ostatecznie zatriumfował Chrystus...

Czasami, jako, że idealistą jestem, myślę sobie, iż to wszystko jakieś dziwne, poplątane, ponieważ my (czyt. chrześcijanie) ciągle dostajemy baty... Jest nas tylu, a robi się z nami co się komu żywnie podoba! A po lekturze "tabliczki sumienia" pomyślałem: A co zrobiono z moim Bogiem? Umarł a jednak żyje! Zwyciężył! I wierzę, głęboko i szalenie wierzę, że zwycięstwo, to ostateczne zwycięstwo należy do Boga!

Na koniec film... Zapewne dla większości znany, ja dopiero przed chwilą go zobaczyłem... (otrzymałem linka od Oli, której w tym miejscu chciałbym za to podziękować - Olu... Dziękuję!).
Gianna Jessen przeżyła... aborcję! Jest niedoszłą ofiarą cichego holocaustu - bo przemysł aborcyjny to holocaust...
Gorąco zachęcam do poświęcenia tych kilkunastu minut i wsłuchania się w to, co pani Jessen ma do powiedzenia... Szczególnie o wartości bycia mężczyzną i kobietą.


2 komentarze:

SZEMkel pisze...

Raczej Franciszek Kucharczak ;)
Pozdrawiam

Kostek Bovsky pisze...

Już poprawiłem :) Dzięki za info! :)