poniedziałek, 10 października 2011

O zaangażowaniu świeckich... w politykę.

Tekst ten piszę, kiedy w Polsce odbywają się wybory. Dzisiaj go nie opublikuję, żeby nie było, że agitacja, czy łamanie ciszy wyborczej. Po co komuś dawać kamień do ręki...

W tym roku doświadczyłem czegoś po raz pierwszy w życiu... Po raz pierwszy usłyszałem, jak ksiądz podczas kazania, ubrany w stułę, prowadził agitację polityczną (było to dwie niedziele temu). Naprawdę spotkałem się z tym po raz pierwszy podczas mojej ćwierćwiecznej egzystencji. Oczywiście nie padło z owej ambony, że trzeba, należy, musicie iść głosować na taką, a taką partię. Było o tym, na kogo winien głosować katolik, na kogo nie powinien - tu odczytano komunikat Konferencji Episkopatu Polski. I z tym się zgadzam...

Nie zgadzam się natomiast, iż kazanie rozpoczęło się od przytoczenia słów obecnego premiera Polski z 1989 roku, jakie wypowiedział dla miesięcznika "Znak". Nie zgadzam się z tym, że całość kazania była bardzo sugestywna i tylko naprawdę niekumaty człowiek nie domyślił się jaka jest ta jedyna sprawiedliwa i prawa partia.

Zabolało mnie to! Ba! Chciałem nawet wyjść z kościoła, jednak nie dla tego księdza tam przyszedłem, ale dla Boga... Poczułem się tak, jakby sam oficer włożył broń do ręki wrogowi. A po co? To moje subiektywne odczucie, że tego typu kazań nie powinno się wygłaszać. Ksiądz jest obywatelem i ma prawo do własnego zdania, ale nie powinien ich wygłaszać na ambonie, ubrany w stułę... Choć, przyznaję, było dużo prawdy w tym, co mówił... Czy to się komuś podoba, czy nie! Więcej napiszę, nawet byłbym w stanie pod niektórymi akapitami się podpisać. Jednak nie miejsce i nie czas było na to... Tak czułem.

Polityka - pole do działania dla świeckich

Po tygodniu od tego incydentu, bo wierzę, że był to incydent, a sam ksiądz, w co również wierzę, nie miał złych intencji, doszedłem do wniosku, iż własnie polityka jest taką dziedziną życia, w której duszpasterze powinni zejść do drugiego szeregu i pozwolić działać świeckim.

Dlaczego? Bo księdzu zaraz łatwo zarzucić, że politykuje, że się mu nie wolno wtrącać itd. Księdza łatwiej "zamknąć" mówiąc, iż jest rozdział Kościoła od państwa... Ksiądz ma uprzednio zadbać o mój rozwój duchowy, ma być kierownikiem po meandrach duszy.

Świecki ma tu większe pole manewru. Jeśli ma odpowiednio wyczulone sumienie, doskonale zda sobie sprawę, że taka, a taka partia głosi program niezgodny z nauczaniem Magisterium. Będzie wiedział, że trzeba ciągle i nieustannie wybierać Chrystusa, a co za tym idzie, ludzi, którzy nie wstydzą się Jego imienia oraz nauk, jakie głosił.

Świeckiego trudniej "zamknąć". Bo on jest właśnie świecki, nie duchowny i wszelkie argumenty o rozdziałach nie mają już swojej siły. Bo państwo ma być świeckie, a my świeccy, przecież tacy jesteśmy. :)

Oby wybory nas wszystkich, księży, polityków, ludzi podejmujących odpowiedzialność, były... Jezusowe. :)

Pozdrawiam,

dn. 9 października 2011 r. (publikowane dzień później)

Brak komentarzy: