niedziela, 9 października 2011

Marzenia... ;)

Kto ich nie ma... :)

A mnie się marzy mieszkać w małej wiosce, gdzie z górką tysiąc mieszkańców jest. I mieć tam domek drewniany, jakąś zagrodę, do której trzeba wstać o 4:00... A i grządkę dla Ukochanej trzeba skopać, co by latem był świeży zapach pomidorów na kuchennym, drewnianym stole... ;)

I co niedziela chodzić do małego, drewnianego kościółka, gdzie poczciwy proboszcz kurę dostanie po mszy na ofiarę, gdzie każdy, każdego zna i choć może się nie lubią, to jednak szanują. Gdzie ludzie o dom Boży dbają, aby móc szczerze i żywo wierzyć, przy wtórzy organisty - wiejskiego, ale uzdolnionego grajka.

Marzy mi się takie miejsce, że jak trzeba to jeden drugiemu pomoże, gdzie jak święto to święto, a problemy to od ręki się załatwia. Gdzie zasięg to tylko w dwóch kątach pokoju jest albo na polu...

Ach! Taka wspólnota wspólnot mi się marzy, gdzie każdy wie, co do niego należy... I ludziom wtedy się jakoś lepiej żyje, bo uśmiechnięci, miłujący, miłosierni.

Obym sam takim był, a jak już będę to i otoczenie się również zacznie wokół zmieniać... ;)

Ach! Rozmarzyłem się! :)

Brak komentarzy: