poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Nie rozumiem...

Czego nie rozumiem? Listu pasterskiego z okazji Tygodnia Wychowania w Polsce 12-18 września 2011 r. 

Siedząc wczoraj w kościelnej ławce nie wiedziałem, co myśleć o słowach pasterzy. Po prostu tych słów nie rozumiem albo inaczej... Przekaz jest nieprecyzyjny. I nie mam na myśli pustej krytyki biskupów, w ogóle krytyki nie mam na myśli, bardziej ową chęć zrozumienia tego, co chcieli mi przekazać w związku z tematem wychowania, tak ważnym dla mnie, jako dla przyszłego rodzica, jak również nauczyciela-pedagoga.

Jeśli patrzyć na cały list, temat dla mnie jedynie zaznaczono, nie wchodząc nawet trochę w głębię. Jednak miało to być jedynie zaproszenie do, właśnie, podjęcia refleksji nt. wychowania, wychowywania.
Niemniej te słowa:
Dokonujące się na naszych oczach zmiany cywilizacyjne i kulturowe doprowadziły do zachwiania tradycyjnych wzorców wychowawczych. Nasi przodkowie w sposób oczywisty „dziedziczyli” wartości i metody pedagogiczne swych rodziców i dziadków, przekazując je następnym pokoleniom. Prości ojcowie i matki, nie korzystając ze specjalnych poradników pedagogicznych, a kierując się jedynie rodzicielską miłością i mądrością, potrafili pomóc swym dzieciom stać się dojrzałymi i szlachetnymi ludźmi. Świadczą o tym ludzkie historie, a wśród nich piękne życiorysy świętych. 
nie na żarty mnie zaniepokoiły.

Patrząc na przodków, przez pryzmat mojej branży zawodowej, nie wyobrażam sobie powrotu do szkół kar cielesnych, o których wspominali mi moi rodzice. Zresztą sami o tym mówią bez sentymentu, zdecydowanie stojąc na stanowisku, iż nikt nie ma prawa nikogo bić.
A poradniki pedagogiczne? W moim odczuciu, ktoś tu przekreślił ogromny dorobek naukowy setek, jak nie tysięcy, pedagogów, w tym również katolickich. Być może jest to duży skrót myślowy piszących, niemniej, chyba za duży.
Bowiem, co zrobić jeśli dorastało się w źle uformowanym "pedagogicznie" środowisku? "Dziedziczyć" wartości i metody pedagogiczne przodków? Wydaje mi się, że nie...

Ks. Franciszek Blachnicki, tworząc Krucjatę Wyzwolenia Człowieka, mówił, iż żeby wychować wolnego od pijaństwa człowieka, należy mu stworzyć wolne od pijaństwa środowisko. Sprzeciwił się pseudo-kulturze picia alkoholu w Polsce, wbrew powszechnemu przekonaniu, iż pije się "na zdrowie".

Nie wierzę, co podkreślam, iż hierarchowie mieli złe intencje i o tym, o czym wspomniałem wyżej, myśleli, kiedy powstawał ten list. Jednak za dużo w nim jest niedopowiedzeń, możliwości nadinterpretacji i dopisywania intencji, które w zamyśle nigdy się nie pojawiły. Moim skromnym zdaniem, katolika, patrzącego z perspektywy ławki, powinno unikać się tego typu wypowiedzi.

Brak komentarzy: