niedziela, 6 listopada 2011

Mamy głosić Chrystusa i Jego Miłość!

Tak w skrócie mogę podsumować spotkanie, w którym uczestniczyłem wczoraj. Słowa zawarte w tytule są niby oczywistością, jednak czasami warto usłyszeć "oczywistą oczywistość". Główny celebrans wczorajszej Eucharystii wypowiedział je w kontekście ewangelizacji.
Temat jest "na topie"! Niedawno powołano w Polsce zespół ds. nowej ewangelizacji, w Rzymie z kolei odbyło się spotkanie przedstawicieli ruchów, stowarzyszeń, wspólnot, poświęcone temu zagadnieniu. Przygotowywany jest synod biskupów o "nowym" głoszeniu Chrystusa.
W sumie epitet (przymiotnik) nowy jest nie na miejscu... Trochę prowokuję ;) Dlaczego nie na miejscu? Ponieważ ewangelizacja, zapoczątkowana przez apostołów nigdy się nie zakończyła, jest to proces ciągły, który będzie trwał... Ale! Zawsze musi być jakieś ale! :) Ponownego głoszenia Chrystusa i Ewangelii potrzebują kraje, które uznawane były za chrześcijańskie. Jednak procesy sekularyzacyjne, jakie w nich wystąpiły, odniosły zwycięstwo... Skutki myślę, że dobrze znamy. Do naszego kraju powoli dochodzi ta fala.

Mamy głosić Chrystusa i Jego Miłość! - powtórzę te słowa jeszcze raz, gdyż zapadły mi w pamięć. I dalej ksiądz mówił, że nie o etyce, nie o moralności, tylko wprost, głośno i wyraźnie mówić ludziom "Bóg Cię kocha,  ma dla Ciebie wspaniały plan na życie i z Miłości oddał za Ciebie swoje życie!". Znamy te hasła? Hmm... Tak, to kerygmat, podstawowa prawda chrześcijańska. W KK nieco rozszerzona o Ducha Świętego i wspólnotę Kościoła. Warto poczytać!

I jak tak sobie myślałem o ewangelizacji, to doszedłem do wniosku, iż rzeczywiście rozmyliśmy się albo lepiej, rozmieniliśmy się na drobne. Daliśmy się (jako chrześcijanie, czyli ci, którzy są wezwani do głoszenia) wpędzić w dyskusje o kruczkach prawnych, zamiast otwarcie i stanowczo stwierdzać, że fundamentem prawdziwego życia jest Jezus i Jego nauka.

Łatwo nie będzie, to z pewnością. Z pomocą dam radę (ja) i każdy, kto wierzy oraz kto przyjął Jezusa Chrystusa, jako swojego Pana i Zbawiciela. Sedno sprawy tkwi w osobistej relacji z Bogiem, ale o tym może innym razem...

Z Bogiem! :)

PS: Foto witrażu pochodzi z bloga http://wezwanie.blogspot.com/2011/06/litania-do-najsw-serca-pana-jezusa.html

1 komentarz:

Jakub Ruszniak pisze...

Faktycznie, także myślę, że sedno sprawy tkwi w osobistej relacji z Panem Bogiem. Bo ciężko ewangelizować, i mówić o czymś, czego się samemu nie przemodliło, przemedytowało. I myślę, że ludzie to także wyczuwają. Nowa ewangelizacja jest wyzwaniem, które warto podjąć. Pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem!