1. Widziałem jeden odcinek nowego programu pana Szymona Hołowni Bóg w wielkim mieście. Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne - program nie trąci jak dla mnie tendencyjnością, wręcz zaskakuje doborem zapraszanych gości. Pamiętam jak pan Hołownia prowadził jakiś tam program w TV publicznej - uważam, że nie do końca sobie radził. Teraz widzę odmienionego człowieka, który sprawnie rozmawia, potrafi zadać niewygodne pytania, umie zaskoczyć. Ot, choćby we wspominanym odcinku powiedział do pana Piróga, że chce, aby ten był w niebie, że chce go nawrócić, bo będzie wtedy szczęśliwy. Dla mnie to był totalny szok! Czy byłbym w stanie swoim "nieoazowym" znajomym powiedzieć: chcę Cię nawrócić, bo chcę byś był zbawiony i był w niebie?
Z drugiej strony ciekawie wyglądało "starcie" prowadzącego z panem Cejrowskim. Dyskusja trwa na blogu pana Hołowni (link - patrz komentarze). Widziałem tylko zaledwie 4 minuty. Po raz pierwszy zobaczyłem i zestawiłem sobie te dwie osoby - w pełni przyznające się do przynależności do Kościoła, otwarcie o tym mówiące, a jednak w innym stylu. Pan Cejrowski jest w odbiorze radykalniejszy, Hołownia jakby szukał nici porozumienia. Obu panów lubię i w jakiś sposób podziwiam, jednak czuję pewien niedosyt po tej rozmowie. Trudno mi jest nawet odpowiedzieć na pytanie, po której stronie bym stanął.
W tym kontekście nasuwają mi się słowa, a jakże, Pisma Świętego: (będą parafrazy) nie rzuca się pereł przed świnie, niech wasza mowa będzie tak-tak, nie-nie, a z drugiej strony idźcie i głoście WSZĘDZIE nowinę... Gdzieś jest granica...? Z mojej perspektywy jeszcze nie do końca wiem, jak to ugryźć...
2. ekai.pl za "Rzeczpospolitą" podaje, iż w Watykanie trwają prace nad zmianami w liturgii (patrz tutaj). To news z 2 lutego tego roku. Pewną jaskółkę dotyczącą tego tematu znalazłem już w październiku (patrz teraz tu). Potwierdzonych konkretów jednak brakuje, więc w sumie nie wiadomo, o czym pisać.
Myślę sobie, że jednak w tym kontekście warto zwrócić uwagę na formację ludzi dorosłych, aby wiedzieli, co się dzieje podczas Eucharystii. Nie zawaham się napisać, iż pewne znudzenie wynika właśnie z niewiedzy i z niezrozumienia, może się wydawać, podstawowych rzeczy, ot, np. co wyrażają dane postawy.
Liturgia Eucharystyczna jest szalenie ważna i nie da się tego elementu zastąpić żadnym innym. Argument, że Boga spotyka się wszędzie i nie trzeba chodzić Kościoła, tylko wystarczy iść np. w góry, moim skromnym zdaniem wynika właśnie z niezrozumienia tego, co dokonuje się na mszy świętej. A tam przecież chleb i wino zamieniają się w Ciało i Krew Jezusa. I gdzie bardziej zatem mogę spotkać Boga?
(Rozmawiając ze znajomą, w "cudowny" sposób, przyszło mi do głowy takie porównanie: poznaję kogoś na czacie i zaczynamy pisać... I piszemy, piszemy, świetnie się rozumiemy. Można powiedzieć, że jakoś się pokochaliśmy! Jednak bez spotkania z tej mąki chleba nie będzie... Stąd też ważna msza święta!).
To tyle tym razem... Ławka przetarta... :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz