Przez nasz kraj raz po raz przetaczają się ważkie dyskusje o moralności i etyce. Aborcja, eutanazja, in vitro, propaganda homoseksualna... - to tylko kilka z tych tematów. Głos zabierają różnej maści fachowcy od "cywilizowania" naszego podwórka - w głównej mierze politycy z lewej strony sceny naszego sejmu, czy "wyzwolone kobiety" (hm... Ciekawe z czego wyzwolone?).
Po drugiej stronie stają zaangażowani świeccy Kościoła katolickiego - do pierwszego szeregu zaliczyłbym "katola" ;) (sam jestem katolem!) pana Wojciecha Cejrowskiego, pana Terlikowskiego, czy panią Joannę Najfeld. Nie brakuje również polityków - tutaj wielki szacun dla pana Marka Jurka!
I dobrze, że ludzie, dla których wartości chrześcijańskie są wartościami konstruktywnymi, punktami odniesienia do otaczającej rzeczywistości.
Gdzie jednak jest moje/nasze środowisko oazowe? Czy to, iż Ruch Światło-Życie jest największym ruchem katolickim w Polsce, nie zobowiązuje nas do czegoś?
Pamiętam jak na 1. Diecezjalnej Kongregacji Ruchu Światło-Życie diecezji bielsko-żywieckiej, z ust jednego z gości z diec. krakowskiej ks. ... (przepraszam, zapomniałem nazwiska), padło, iż program formacyjny Ruchu uznano za najlepszy na naszym podwórku (ogólnopolskim). A śp. o. Augustyn Jankowski OSB, doradził zamianę jednego wersetu na inny, który jego zdaniem lepiej pasował wyrażał to, o czym był mowa.
Jest powód do dumy, jednak tylko chwilowy - ot, takie tytuły zobowiązują.
Podczas rozmowy z Pasterzem padło, iż pewien biskup zarzucił Ruchowi, iż nie wykształcił elit, będących zdolnych do "przejęcia" (wolałbym słowo sprawowania) władzy, czy to na szczeblu samorządowym, jak również ogólnopolskim.
Hm... Z pewnością podstawowym celem naszego Ruchu jest kształtowanie osobistej relacji z Bogiem, formacja biblijna, liturgiczna, jednak na końcu tego, co nazywamy formacją podstawową stawia się pytanie: W jaki sposób chcesz służyć Kościołowi? Chodzi o służbę wobec Boga oraz wobec ludzi... - krótko rzecz ujmując, o podjęcie konkretnej diakonii (z gr. służba). Ks. Blachnicki przecież założył Chrześcijańską Służbę Wyzwolenia Narodów.
Czy zatem moje/nasze środowisko oazowe winno zabierać głos omawianych sprawach? Czy niejako, jak spadkobiercy myśli sługi Bożego, ks. Franciszka Blachnickiego, mamy swoisty obowiązek uczestniczenia w tychże dyskusjach? Dla mnie to są pytanie retoryczne.
Ostatnim czasem jakoś zabrakło mi słów, zajęcia stanowiska przez Ruch, choćby w sprawie wyroku "Gość Niedzielny" vs. pewna pani (nie stać mnie na adwokata, więc wole nie używać nawet inicjałów tej pani), kilka miesięcy wczśniej ws. aborcji dziecka 14-letniej Agaty, a jeszcze z atualnych ws. procesu przeciwko pani Joannie Najfeld.
Może się mylę, może coś przeoczyłem... Taką jednak refleksję popełniłem w ostatnim czasie i chcę się z nią podzielić. Może i dlatego o tym piszę, iż ostatnim czasem bardziej angażuję się w Diakonię Komunikowania Społecznego i jakoś tematy społeczne są u mnie cały czas na tapecie...
Pozdrawiam,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz