Zbliżają się Andrzejki, podczas ktorych "odprawia się" różnego rodzaju i maści wróżby, przepowiada się przyszłość i tak dalej... Panny i kawalerowie próbują ustalić, kto kiedy i przede wszystkim z kim zwiąże się na całe życie :). Takie tam zabawy...
To z jednej strony tak wygląda, bowiem druga strona medalu już mnie bardzo zastanawia. Społeczeństwo nasze stało się, staje się coraz bardziej racjonalne i odrzuca wszystko to, czego "szkiełko i oko" i nie są w stanie wytłumaczyć. Nie wspomnę już o kwestionowaniu dogmatów religijnych, takich jak na przykład realna obecność Jezusa Chrystusa podczas Eucharystii - według badań, do których jednak nie umiałem dojść, taki pogląd prezentowało ok. 30 % badanych...
Jak to więc jest? Wierzymy (mówię ogólnie) w to, co nam fusy powiedzą, jakaś szarlatanka nam wyczyta z ręki albo zobaczy w szklanej kuli, a w prawdy wiary nie... Jakaś niekonsekwencja!!! I to w kraju, który rzekomo jest baaaaaaaaaaaardzo katolicki...
Pomijam już kwestie, że ci, których określam szarlatanami i oszustami mogą rzeczywiście mieć wgląd w przyszłość - zawsze pytam o źródło ich wiedzy, bo jeszcze pół biedy, jak ma się do czynienia z oszustem, gorzej jak nie...
Sprawa jest do przemyślenia: czy sama "zabawa" we wróżby, czytanie horoskopów itd nam nie szkodzi? Moim zdaniem tak! A w ogóle, gdzie się tu mieści w takim razie zaufanie Panu Bogu?
Ja ufam Bogu, że ma dla mnie wspaniały plan zbawienia (w którym ujął być może i najlepszą z żon!;) ).
Pozdrawiam,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz