Szkic tekstu sprzed 4 lat. Sporo czasu upłynęło od tamtego czasu. Mam wielką ochotę, może pokusę, aby tutaj wrócić... Niech się dzieje wola nieba! :)
Zainspirowało mnie dzisiejsze kazanie, wygłoszone przez diakona. Opowiedział w nim, że po zeszłorocznej Niedzieli Powołań, kiedy wychodził z kościoła zaczepił go starszy mężczyzna i zaczął wylewać na niego swoje żale na księży - że ten to, a tamten co innego... Młody kleryk (wtedy jeszcze nie diakon), jak sam powiedział, nie dał się sprowokować, tylko zapytał ile ten pan modli się za kapłanów? I tutaj pada w kazaniu sloganowe już dla mnie: Takich kapłanów macie, jakich sobie wymodliliście.
Pierwsza myśl - modlitwy za kapłanów nigdy dość (zresztą - modlitwy nigdy nie jest w nadmiarze). Istnieje wiele grup, wspólnot, osób, podejmujących się takiego zobowiązania, w tej ściśle określonej intencji. Myślę sobie jednak, że owo stwierdzenie, które padło z ust dzisiaj owego diakona, jest (chyba - takie odnoszę wrażenie) nieco nadużywane.
Druga myśl - młody kleryk, który już szafuje takimi stwierdzeniami, w dodatku do starszego od siebie mężczyzny? Hm... Trochę mnie to zastanowiło.
Trzecia myśl - modlitwy za kapłanów trochę jest. 1. czwartki miesiąca, niemal w każdej modlitwie wiernych jest jedno wezwanie za duchowieństwo, Margaretki itd.
Czwarta myśl, związana z trzecią - może rzeczywiście za mało?
I myśl piąta - adopcja kapłanów. Czy można adoptować ojca?
Zatem módlmy się za kapłanów - o to, co jest im najbardziej potrzebne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz